— A jak widzę, nie przynieśliście nawet ojczulkowi włóczni z czarną rękojeścią. Ale co wy robicie temu miłemu obcemu człowiekowi i dlaczego mu dokuczacie?
A bili go po dwu, po trzech, po dziesięciu naraz, aż mu oczy z głowy wyłaziły. Ledwo już dyszał, ale ciągle pokazywał na Taffy.
— Gdzie ten niegodziwy lud, co cię naszpikował włóczniami, mój kochany? — spytała Teszumai męża.
— Nie było tu żadnej żywej duszy — odparł Tegumai.
— Moim jedynym dzisiejszym gościem był ten biedak, którego, jak się zdaje, chcecie zadławić. Czyście wy powarjowali, o, plemię Tegumaiów?
— Przyszedł z okropnym obrazkiem — rzekł wódz naczelny — obrazkiem, który przedstawiał ciebie naszpikowanego włóczniami na całem ciele.
— No-oo, to ja ten obrazek wam wytłumaczę — odezwała się Taffy, ale zrobiło się jej nieco nieswojo.
— Ty? — wrzasło naraz całe plemię
Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/118
Ta strona została przepisana.