Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/28

Ta strona została przepisana.

Kobieta uśmiechała się, patrząc na nich oboje i rzekła:
— To ci się udało przewybornie. Niema wątpliwości, kocie, żeś bardzo roztropny.
Tejże minuty i sekundy — kochanie — fffu! — i w głębi jaskini buchnął z pod sklepienia kłębem dym ognia, bo przypomniał sobie umowę, zawartą z kotem; a gdy się rozwiał — patrz! oto kot siedział sobie wygodnie przy ogniu.
— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego i matko wroga mojego — rzekł kot — to ja! bowiem rzekłaś drugie słowo na moją pochwałę, więc mogę siedzieć przy ciepłym ogniu w głębi jaskini po wszystkie, wszystkie czasy. Ale mimo to jam jest kot, który sam chadza na przechadzkę i wcale o to nie dba — gdzie!
Wtedy kobieta rozgniewała się jeszcze bardziej i rozplotła swe włosy i dołożyła drew do ognia i wzięła szeroką łopatkę baranią i jęła czynić czar, który miał ją uchronić przed wypowiedzeniem trzeciego słowa na pochwałę kota. A nie był to — kochanie — czar śpiewu; był to czar cichy; i zwolna stało się tak cicho w jaskini, że