Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/29

Ta strona została przepisana.

malutka myszka — liliputka wylazła z kryjówki i jęła biegać po ziemi.
— O, mój wrogu i małżonko wroga mojego i matko wroga mojego — odezwał się kot — czy ta mała myszka jest cząstką twojego czaru?
— Co? Ach, nie, nie! — krzyknęła kobieta i rzuciła łopatkę i wskoczyła na stołeczek, stojący przed jasnym ogniem, i zaplotła szybko włosy z obawy, aby się mysz w nie nie wplątała.

— Ach! — rzekł kot, czatując — więc to mi nie zaszkodzi, gdy ją zjem?
— Nie! — zawołała kobieta, zwijając włosy — zjedz ją prędko, a będę ci zawsze wdzięczna.
Kot dał susa i złapał malutką myszkę, a kobieta rzekła:
— Dzięki stokrotne. Nawet Pierwszy Przyjaciel nie umie tak zgrabnie łapać małych myszek, jak ty. Tyś na pewno bardzo roztropny.
Tejże minuty i sekundy — kochanie — trzask! — i garnek z mlekiem, stojący przy ogniu, rozpękł się na dwa kawałki, bo sobie przypomniał umowę, zawartą z kotem;