mu psu, Dingo? Dlaczego mu nie podziękujesz za wszystko, co ci uczynił?
Na to rzekł kangur — znużony staruszek kangur:
— Wygnał mnie z ojczyzny mego dzieciństwa; oderwał mnie od regularnych pór jedzenia; zmienił mą postać, iż już nigdy nie będzie taką, jaką dawniej była, i wypłatał mi psikusa z mojemi nogami.
I znów przemówił Nquong:
— Czyż nie prosiłeś mnie — o ile się nie mylę — abym cię uczynił odmiennym od wszystkich innych zwierząt, i żeby za tobą biegano? A teraz jest piąta.
— Tak jest — odpowiedział kangur — atoli lepiejby było, gdybym był tego nie uczynił. Myślałem, że dokonasz tego zapomocą zaklęć i czarów, a ty spłatałeś mi figla.
— Figla! — rzekł Nquong ze swej kąpieli w błękitnej rzece gumowej. — Powtórz to jeszcze raz, a gwizdnę na Dinga, aby cię pędził dopóty, aż ci odpadną tylne nogi.
— Nie! — odparł kangur. — Muszę się usprawiedliwić. Nogi są nogami, możesz ich nie zmieniać, o ile mnie to dotyczy. Chcia-