W poniedziałek rano przyszedł do niego koń, z siodłem na grzbiecie i wędzidłem w pysku, i rzekł:
— Wielbłądzie, o, wielbłądzie, pójdźno stąd i pobiegaj, jak my wszyscy.
— Hm-bug! — odparł wielbłąd — i nic więcej.
Koń odszedł precz i opowiedział to człowiekowi.
Potem przyszedł pies z laską w pysku i rzeki:
— Wielbłądzie, o, wielbłądzie, chodźno i aportuj, jak my wszyscy.
— Hm-bug! — odparł znów wielbłąd.
A pies odszedł precz i opowiedział to człowiekowi.
Po nim przyszedł wół z jarzmem na karku i rzekł:
— Wielbłądzie, o, wielbłądzie, pójdźno i orz, jak my wszyscy.
— Hm-bug! — odrzekł wielbłąd.
A wół odszedł precz i opowiedział to człowiekowi.
Na schyłku dnia przywołał człowiek i konia, i psa, i wołu i rzekł:
— O, wy trzej, bardzo mi was żal,