To ogromnie rozgniewało tę trójkę (zwłaszcza, że ziemia i wszystko, co istnieje, było całkiem nowe), więc na brzegu pustyni odbyli palaver (zebranie) i dochodzenie i sąd pięciu mężów i pauwau.
I przyszedł wielbłąd, żując mlecze, i był bezwstydnie leniwy i wyśmiał ich wszystkich. A potem rzekł: — Hm-bug — i odszedł sobie precz.
Wtem zjawił się Dżin, mający nadzór nad wszystkiemi pustyniami; przyleciał w obłoku kurzu (Dżinowie zawsze podróżują w ten sposób, bo to są czary) i zatrzymał się przy palaverze i pau-wau owej trójki.
— Dżinie wszystkich pustyń! — przemówił koń — czy to tak być powinno, aby ktoś próżnował, zwłaszcza, że ziemia i wszystko, co istnieje, jest całkiem nowe?
— Oczywiście nie — odparł Dżin.
— Otóż — mówił dalej koń — pośród twej wyjącej pustyni jest stworzenie (również wyjące), które ma długą szyję i długie nogi, a od poniedziałku rano nie wykonało ani odrobiny pracy. Nie chce nawet biegać.
Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/70
Ta strona została przepisana.