plamistych, barwistych, skakających, pląsających, hasających, migających cieni. (Wymów to bardzo prędko i głośno, a przekonasz się, jak ogromnie cienisty musiał być ten las).
— Co to takiego? — odezwał się lampart.
— Ciemno zupełnie, a przecież jest tam mnóstwo malutkich, drobniutkich światełek?
— Nie wiem — odrzekł Murzyn — ale może to jest miejscowa flora. I wietrzę żyrafę i słyszę żyrafę, ale jej nie widzę.
— To dziwne — rzekł lampart — zapewne pochodzi to stąd, że jeszcze nie oswoiliśmy się z mrokiem; i ja wietrzę zebrę i słyszę zebrę, ale jej nie widzę.
— Poczekaj-no chwilę — przemówił Murzyn. — Już oddawna nie polowaliśmy. Może być, że zapomnieliśmy, jak one wyglądają.
— Gdzie tam! — odparł lampart. — Pamiętam je dokładnie, a zwłaszcza szpik z ich kości. Żyrafa mierzy niespełna siedemnaście stóp i jest od głowy do stóp całkiem szarawo-brunatna.
— Hm! — mruknął Murzyn i utkwił oczy w pląsających, hasających cieniach miejscowej flory leśnej. — Więc w tych mro-
Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/90
Ta strona została przepisana.