Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/94

Ta strona została przepisana.

Więc pozwolili wstać zebrze i żyrafie; zebra stanęła za niewielkim krzakiem cierniowym, przez który przedzierało się światło słoneczne, tworząc jasne prążki; a żyrafa stanęła za kilkoma wysokiemi drzewami, od których padały cienie nakształt plam.
— A teraz uważajcie — zawołały zebra i żyrafa. — To robi się w ten sposób: Raz, dwa, trzy i gdzie jest wasze śniadanie?
Lampart wytrzeszczał oczy i Murzyn wytrzeszczał oczy, ale w lesie nie było widać nic, prócz cieni prążkowanych i cieni plamistych, a zebry i żyrafy nie było ani śladu. Odeszły sobie spokojnie i ukryły się w cienistym lesie.
— Hi! hi! — zaśmiał się Murzyn. — To sztuczka, której trzeba się nauczyć. Zapamiętaj to sobie, lamparcie! Wśród tych mroków wyglądasz, jak kawałek mydła na beczce z węglami.
— Ho! ho! — ryknął lampart — zapewne niezbyt się zdziwisz, gdy ci powiem, że wśród tych mroków wyglądasz, jak plaster gorczyczny na worku z węglami.
— Wszystko to pięknie — przerwał mu Murzyn — ale z wymyślania nie będzie