Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/98

Ta strona została przepisana.

palców, tam zostawało pięć małych czarnych punktów, tuż obok siebie. Ujrzysz je na każdym lamparcie, kochanie. Chwilami palce ślizgały się, a wtedy plamy były nieco zamazane. Lecz, jeśli się przyjrzysz dokładnie lampartowi, to zawsze ujrzysz pięć plam — od posmarowanych tłustem ezernidłem pięciu palców.
— Jakiś ty teraz piękny! — odezwał się Murzyn. — Możesz teraz leżeć na gołej ziemi, a będziesz wyglądał, jak kamień. I możesz leżeć na liściach i będziesz wyglądał, jak blask słoneczny, przesiany przez gałęzie, i możesz leżeć na środku drogi, a nie będziesz wyglądał na nic szczególnego. Rozważ to sobie — i ani mru-mru!
— Lecz, jeśli ja to wszystko mogę — odrzekł lampart — to dlaczego ty nie porobiłeś sobie plam na skórze?
— Bo Murzynowi w samym czarnym kolorze bardziej do twarzy. A teraz chodź, zobaczymy, czy nie damy sobie rady z „Madame Raz — dwa — trzy, gdzie jest wasze śniadanie!“
I poszli dalej, i po wszystkie czasy — moje kochanie — żyli szczęśliwie. I na tem koniec.