Przekupień kilka razy spojrzał na mnie z ironicznym uśmiechem, jakby z mojego zajęcia tym szpargałem żartował w duchu.
— No, to niedrogie — rzekł — jeśli się Wam podoba, możecie mieć za dziesięć lirów...
— Dziesięć lirów, stary raptularz studencki — zawołałem, rzucając go — a to mi na co?
— No, to za pięć — zawołał kupiec.
Podniosłem rękopis. Drobnym charakterem inną niż on był pisany, ręką, stało u góry:
Litterae primo saeculo post Christum natum scriptae[1].
Na okładce był podpis Melchiora Freinshemiusa znanego filologa XVII wieku, a dalej dopisek:
Justi Lipsii auctoritate apocrypha[2].
To zdanie, że listy owe podrobione były, i uwaga Freinshemiusa — ineditae[3] — skłoniły mnie do nabycia.
Po długim targu dostałem szpargał za parę franków i poszedłem z nim już nie do kąpieli, ale wprost do domu, gdziem dni kilka na męczeniu się z wyczytaniem przepędził.
Nie śmiem wcale przeciwko powadze Lipsjusza utrzymywać, że listy są autentyczne, chociaż na wklejonej kartce tem samem pismem, co rękopis, znalazłem notatkę poświadczającą, że z oryginału Watykańskiej