wam się gwarem ulicznym, i tak czas schodzi do wieczerzy.
W ulicy na Via Sacra, na Flamińskiej nic się nie zmieniło od horacjuszowskich czasów, mniej może wstydu niż było, przypomniej sobie Sermones[1]... Oto trybun ten sam, który niedawno jako niewolnik przybył do Rzymu, w przepysznej todze się przesuwa, z góry na tłum poglądając... Za nim otoczony czeredą służby śpiewak Cezara ulubiony, który zdobył ogromne skarby i już je napół roztrwonił... Oto pisarek, który się mści epigramatami za obiady, na które go nie proszą; dalej stoik[2] z bladą twarzą, co przywdział suknię i filozofję, straciwszy majątek na fraszki: oddaj mu jutro pieniądze a filozofję złoży do kąta... Oto epikurejczyk[3], który wie, jakim sosem przyprawiać należy barweny, i w ptaku upieczonym poznaje smakiem, czy spożył samca czy samicę...
Tym wszystkim Horacjusza wizerunkom mógłbym dzisiejsze podawać imiona, i więcej ich dołożyć, bo Tygellinusa niema w Satyrach, ani pięknej Popei, ani Eucerusa flecisty, ani Watynjusza gladjatora, ani Epafro-
- ↑ Sermo — mowa. W licz. mn. — Sermones. Tu — tytuł satyr Horacego.
- ↑ Wyznawca szkoły filozoficznej, zwanej stoicką. Nauczał w niej filozof grecki Zenon (ur. 490 przed Chr.), prowadząc swe rozmowy z uczniami w portyku (po gr. stoa), w Atenach. Stąd nazwa stoik, a niekiedy filozof z pod Portyku.
- ↑ Wyznawca szkoły filozoficznej greckiej, której założycielem był filozof Epikur (341—270).