Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

zapominać. Możeż to być co innego nad miłosną sprawę, której wstydzić się musi?
Ona jedna kobietę do takiego zapomnienia przywodzi, ona jedna takim upaja szałem. Lecz miałażby wszelkiego pozbyć się wstydu?
Powiesz mi zapewne: — Słuszność masz, lecz czemuż, powziąwszy to przekonanie, nie oderwiesz się od niej — Kajusie, radbym... nie mogę.
Kochałeś ty kiedy kobietę? wiesz ty, co to jest ta miłość szalona, która w błoto grząźć gotowa za przedmiotem swej namiętności, która nim gardzi, brzydzi się i zarazem go pożąda, wstydzi się swej hańby i pragnie jej, czuje upadek i leci weń? miłość, w której jest razem nienawiść. Taką moja jest właśnie — brzydzę się nią i szaleję za nią. Dowiedziałbym się dziś, że jest dzieciobójczynią, że z Lokustą smaży truciznę — wzdrygnąłbym się, a kochać nie poprzestał. Rozumiesz ty to, Kajusie? Dlatego miłość ślepą malują, a głuchąby i bezrozumną dodać można.
Szydził wczoraj ze mnie Chryzyp, wstydząc, żem został niewolnikiem namiętności; czuję sam, iż ma słuszność, ale siły do poskromienia jej nie mam.
Odpycham od myśli, od pióra tę kobietę, tę zagadkę, tego Sfinksa napróżno; ciśnie się natrętna. Nietyle jej samej pragnę, jak widzieć ją oczyszczoną, taką, jaką sobie wyobrażałem, dawną matronę rzymską pilnującą kolebki dziecięcia przy domowem ognisku, a nie szaloną niewiastę naszego wieku.
Ale zaprawdę dosyć tego przedmiotu, wolę ci już pisać o czem innem, o Rzymie, aby o mojem cierpieniu i głupocie zapomnieć.