»Złoto wygnało ze świątyń naszych naczynia Numy, miedź Saturna, zastąpiło urny Westy i gliniane wyroby starych Toskanów.
»O serca ku ziemi skłonione, jak w was brak myśli wzniosłych! Przesądy wasze do świątyń niesiecie z sobą, sądzicie o bogach z pragnień własnych spodlonego ciała waszego.
»Ciało! tak, dla niego to, dla ciała rozpuszczać każą cynamony w zepsutej oliwy soku i runa kalabryjskie gotować we wrzątkach splugawionej purpury. Dla niego perły dobywają z morza, z dziewiczego łona ziemi wyrywają kruszce, topiąc na sztaby rozżarzone. Tak! ciało jest wielkim winowajcą, ale się ono przynajmniej zepsuciem tem nasyca, ono używa. Powiedzcież, kapłani, co bogom po waszem złocie? Co Wenerze po tej lalce, którą jej dziewczynka przynosi w ofierze?
Nie powinniżbyśmy raczej nieść na ofiarę bogom to, czego im nigdy kaprawy potomek wielkiego Messali nie poda na misie złotej — chcę rzec — duszy zahartowanej w uczuciu sprawiedliwości i prawa, serca, w którego głębiach żadna się myśl zła nie kryje, charakteru, któremu uczucie godności nadało siłę szlachetną!
— »O! Gdybym do świątyni mógł przynieść podobną ofiarę, najprostszy placek przy niej bóstwuby wystarczył«.
Powiedz mi, Kajusie miły, wiersz ten nie jest li wzniosłym i śmiałym? Na dzisiejsze czasy zarazem niewiary i przesądu, gdy dla jednych niema nic świętego, gdy drudzy lada zabobonami się durzą, gdy Cezary gwałcą świątynie, a tłum z uwielbieniem patrzy na smagających
Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/098
Ta strona została uwierzytelniona.