Długo milczałam, mistrzu mój i przyjacielu, ale się temu dziwić nie będziecie, domyślając się z ostatniego pisma, jak ważną sprawą jestem zajęta. Nierazbym bardzo twojej potrzebowała rady, ale pisania się lękam, aby listy w cudze nie wpadły ręce, na mnie lub na przyjaciół moich nie ściągając prześladowania.
Z każdym dniem rośnie nienawiść przeciwko nauce nowej, zwłaszcza kapłanów i ciemnego motłochu, który oni podburzają; mnożą się codzień ofiary, a choć z niemi rośnie liczba uczniów, przeraża myśl, że męczarnie i śmierć triumf prawdy powstrzymać i odroczyć mogą.
Obawa zdradzenia tajemnicy przez pismo powściągała mnie długo. Wreszcie znalazłam zręczność pewną dla przesłania listu, przemogło nawyknienie odzywania się do ciebie i pragnienie udzielenia ci promieni tego światła, które mnie oblewają.
Coraz głębiej staram się wniknąć w naukę przez chrześcjan ogłoszoną: uderzyło mnie zrazu wielkie niektórych jej prawd podobieństwo z temi, które dali światu poznać Sokrates i Plato, a dziś przywłaszczyli sobie stoicy. W rzeczy jednak są to analogje powierzchowne,