Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

bo wiara ta z gruntu jest nową, chociaż ludzie oddawna ją przeczuwali.
Nie widzieli jednak prawdy jasno, domyślali się tylko, nie objęli nigdy całości tego, co nam z Judei ubodzy ludzie, nie uczeni, przynoszą pełnem i skończonem.
Donosiłam ci już, iż mnie do niektórych przypuszczono tajemnic, są bowiem pewne stopnie i próby, przez które się przechodzi, chociaż skrytości niema. Nowa nauka rozszerzyła się już i rozpościera po Rzymie, nie pomiędzy filozofami i patrycjuszami — raczej wśród wyzwoleńców, niewolników, barbarzyńców i najbiedniejszego tłumu. Tędy strumień jej płynie; chociaż często i innych pociąga za sobą. A jest w niej to dziwnem, że równie zrozumiałą i dostępną jest najprostszym, jak zdumiewającą głębokością swą dla filozofów.
Każdy z niej czerpać może wedle sił umysłu i serca, dla nikogo zamkniętą nie jest. Nie kryje się ona i nie osłania, tylko o tyle, by swoje trwanie zabezpieczyła. Padają ofiary niemal codziennie, gdyż nadto groźną jest temu, co istnieje, aby Rzym cierpliwie mógł patrzeć na jej rozprzestrzenianie. Nie jest to obrządek tajemnicami osłoniony, któryby jak Mitry lub Izydy zabobonne praktyki w głębi celi świątynnej mógł się zamknąć, godząc z innemi. Nauka ta wychodzi od ołtarza, ale na całą ludzkość spływa, odradza człowieka i rządzić musi najdrobniejszemi jego sprawami. Wnika wszędzie, nawet w najtajemniejszą myśl jego.
Dlatego ona trwogą napełnia wszystkich, bo nic się przed nią nie ostoi z tego świata, który dziś jest; czują niebezpieczeństwo ci, co korzystają ze złego, które runie,