Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

(o których mówiono, że do sekty przystali) nie skorzystali z niej i nie stanęli na czele.
— Z tem postanowieniem — mówił Celsus — senatorowie Decjusz i Licinus poszli do Nerona... Byłem przytomny, gdy z pokorą o posłuchanie prosili, przynagleni przez kapłanów. Cezar zrazu był dosyć rad im, bo niecierpiąc senatorów, przy każdej zręczności naigrawać się z nich lubił, a był też pewien, że bez pochlebstwa nie przyjdą, czczego kadzidła będąc chciwy.
— Tak li mówicie o Cezarze? — spytałem.
— Nie dziwuj się — odparł — niema zaciętszych nieprzyjaciół nad domowników i dworaków. Myślicie, że przykuty, przywykłem do złotych kajdan i w nich się lubuję? że łaski tego człowieka rozum i sąd mi odejmują? Jeżeli wy go, zdala widząc tylko, nienawidzicie, cóż dopiero my, patrząc nań ciągle i zbliska? Nie stracone dlań zostały przykłady, które mu dali Tyberjusz, Kaligula, Klaudjusz; skorzystał z nich, przejął od nich wszystko, ale posunął dalej sztukę naigrawania się z ludzi, nad którymi panuje. Sądzi się najmniej być bogiem, jako Apollinowi drugiemu wolno mu wszystko, nawet Marsjasza żywcem odrzeć ze skóry, byle potem pięknie zaśpiewał... Ale władzca świata — dodał Celsus — nudzi się jak prosty śmiertelnik, szuka zabawy jak rozpieszczony dzieciak, goni za kadzidłami nienasycony, choćby ich miał w stajennych szukać smrodach. Dziś cytarzysta, jutro poeta, dalej woźnica cyrkowy, aktor, skoczek, rozpustnik, któremu żadna nie starczy rozwiązłość — nie wie, co począć z życiem i szaleje. Nigdy dwa razy jednej sukni nie włożył, nigdy ludzkiego nic i przyrodzonego smaku