Możecie ogniem i mieczem rozkazać zniszczyć całe kraje, ale nie zetniecie głowy ani jednej wiekuistej prawdzie. Gdyby się ją wam udało udusić w kolebce, nazajutrzby się urodziła na nowo.
Neron zbladł i zagryzł usta, wiecie zapewne, że równie Herkulesem się zowie, jak Apollinem.
— Nie jestem więc wszechwładnym? zapytał.
— Nie, Cezarze! życie odjąć możecie, ale je dać nie w waszej mocy — tylko bogowie stwarzają.
— Nie uznajesz więc mnie bogiem?
— Ziemskim, Cezarze — rzekł Kornutus — ale nie tym, który z niebios włada ziemią.
Milczeli. Kornutus pochylił głowę.
— Prześladowanie, krew, postrach, wszystko to dobre przeciwko barbarzyńcom — rzekł — ale bezsilne przeciw prawdzie.
— Czy i wy nie zostaliście chrześcijaninem? — zapytał szydersko Licinus.
— Dotąd nie — rzekł Kornutus spokojnie — ale gdyby mi się ich bóg zdał prawdziwym bogiem, dlaczegóżby nie?
Cezar milczał. Szły potem rady różne, w których już Kornutus nie miał udziału, postanowiono tępić chrześcijan, bo wszyscy wołali, że Rzeczpospolita, podkopana przez nich, upaść może, więc dla ocalenia jej wszelkich środków użyć było godziwem. Neron zamknął im usta, sobie ich obmyślenie zostawując.
A gdy odchodzić mieli, Silwjusz rzekł jeszcze:
— Nie ważcie tego lekko; kto wie, czy i na waszym dworze, wśród waszych pretorjan, w pośród sług i wyzwoleńców, nie macie już potajemnych chrześcijan.
Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.