Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

natychmiast prosić o zjednoczenie z nowem społeczeństwem wybranych. Tak, Zenonie mój, chrześcijanką jestem, i chlubię się tem, i dziękuję Bogu mojemu, że mnie do siebie powołał. Codzień gorącej czuję błogosławieństwo, które spłynęło na mnie.
Tu, w Rzymie nauka nasza cudownie się rozciąga z dniem każdym, nawrócenia są liczne i zadziwiające; liczymy do spółeczności naszej znakomitych rodzin rzymskich mężów i niewiasty... Świat odrodzić się musi, prawda zwycięży.
Ale wiele krwi jeszcze przeleje się, i ofiar padnie, nim nadejdzie godzina triumfu. Wielu z nas padnie na drodze.
Czujemy wszyscy wiszące nad nami prześladowanie okrutne. Neron naradza się, jakby nas wytępić, starsi nasi także gromadzą wiernych, wlewając w nich męstwo i siłę...
Gotowiśmy na wszystko, co spotkać może.
W tej części Rzymu, do której zgromadzenia wiernych Ruta i ja należę, zwołano nas niedawno do domu jednego z patrycjuszów, którego rodzina przyjęła wiarę Chrystusa. Pierwszy to raz znaleźliśmy się tu prawie wszyscy razem i zdumieliśmy się liczbie wiernych, zadziwiliśmy się ludziom, o których powołaniu nikt nie wiedział. Niewolnicy spostrzegli tu panów swoich, panowie niewolników, matki swych synów, żony mężów, i niejeden wykrzyk zdumienia i radości dał się słyszeć w tym tłumie. Z dworu samego Nerona, z jego otoczenia ujrzeliśmy nowych chrześcijan, którzy na zawołanie pośpieszali.