Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

Po modlitwie zabrał głos Tymoteusz.
— Oznajmuję wam — rzekł — nowinę wielką, radość wielką i smutek zarazem. Oto zbliża się godzina próby, mamy cierpieć za Boga naszego, tak jak on cierpiał za nas, świadczyć życiem prawdę i wiarę wyznawać krwią. Ale nie trwóżcie się, wszakże nieśmiertelnymi jesteśmy. Co znaczy chwila męczarni wobec szczęśliwości wiekuistej? Nie trwóżcie się, gdyż tylko krwią naszą wiara urosnąć może, świątynia Boga prawdziwego na kościach naszych założoną być musi, a ołtarzami naszemi będą groby... Chodzą już wieści głuche jak grzmoty, poprzedzające burzę, o prześladowaniu wielkiem... czuwajcie więc i bądźcie gotowymi. Nie godzi się nam ani rozpraszać ani uciekać, ani kryć i trwożyć sobą, winniśmy życie nasze prawdzie. Jakżebyśmy inaczej dali o niej świadectwo? Słowy! słowami wojują poganie, wiara nasza nie jest wiarą retorów ani ziemskiej mądrości, ale ofiarą...
Tak mówił, a milczenie głębokie panowało w zgromadzeniu, potem szmer się dał słyszeć głuchy i westchnienia, i jęki, i modlitwy.
I wystąpił jeden z ludu rzymskiego, imieniem Notus, a otrzymawszy pozwolenie odezwania się, mówił.
— Dlaczegóżbyśmy trwożyć się mieli? dlaczego się poddawać? Z każdym dniem siła nasza urasta, i nieprzyjaciołom Bożym potrafimy się oprzeć, obliczywszy się, a śmiało stawiąc czoło? Naco mamy tracić ludzi, z których każdy nasieniem jest, mającem wydać owoce... Skupmy się tylko i rozważmy, co czynić należy. Dlaczegobyśmy w obronie prawdy nie mieli do walki wynijść;