Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

Wystąpił drugi i rzekł do Tymoteusza:
— Przeciwko Neronowi potężny spisek się knuje, należą doń i trybunowie kohort, i senatorowie, i patrycjusze i rycerstwo... Oni wiedzą o nas i prześladowaniu, jakie nas spotkało i czeka... Jeżeli przyjdziemy im w pomoc, obiecują wierze naszej pobłażanie i prawo obywatelstwa w Rzymie...
Mówił, a Tymoteusz pokląkł i płakał, modląc się, aż wszyscy strwożeni zamilkli. Wstał po chwili, podnosząc ręce do góry.
— Nie odrodziliście się jeszcze z ducha — zawołał — gdy nie w Bogu i prawdzie, ale w przymierzu z pogany i opiece ich zbawienia szukać chcecie. Nie siłą ich, ale Bożą zwyciężym państwa ich, stolice, wojska. Wszystko runie i obali się za skinieniem Bożem, a pracowitą mrówką, co ten dąb podgryzie, my będziemy. Ale nie w spiskach moc nasza... w pokorze i cierpieniu. A jeśliby kto napadł na Nerona, stańcie i zasłońcie go piersią waszą, bo wszelkie mężobójstwo zakazane nam jest. Nikt z nas nie wie, ażali on nie jest biczem Bożym, nikt nie wie, ażali ten, co nas zabija, nie pomaga nam, czy ten, co męczy, nie żywi, czy ten, co prześladuje prawdę, nie służy jej mimo swej woli. O, ludzie ślepi i małego serca, czyż nie widzicie, że Bóg wszelakiemi drogami iść do swych celów może, a rozum wasz zawodzi... Padnie Neron, ale wówczas, gdy go dotknie palec Boży, i usta Jego wyrzekną: — Już dosyć! — I skruszy się siła nieprawości, jako trzcina wiotka, i rozproszą ludzie jak cienie, i runie potęga, jak podmyta przez wody skała... a wy zdumiejecie się potędze Boga... Niech