pośrodek Rynku, i wyznajmy głośno przed ludem, że chrześcijanami jesteśmy...
— Czyny wasze niech świadczą za was, a nie czcze słowa i przechwałki — odparł Tymoteusz. — Zamiast pogańskiej pychy miejmy Chrystusową pokorę... trwajmy na modlitwie i czekajmy. Spytają was, nie zapierajcie się prawdy, ale nie chlubcie się siłą waszą, aby ona wam wydartą nie została; bo komu pilno do bitwy, ten często pierwszy z niej ucieka. Naówczas gdy przywiodą was przed ołtarze fałszywych bogów, a każą składać ofiarę, klęknijcie i módlcie się, szyję pod miecz oddając... ale nie wzywajcie śmierci.
— Więc gdy zginiemy wszyscy — rzekł inny — zginie z nami wiara nasza, która świat odrodzić miała!
— Nie trwożcie się ani troskajcie — rzekł Tymoteusz — tem, co Boże jest. Kto zasiał ziarno, ten je uchowa; waszą rzeczą nie osłabnąć i nie upaść.
Modlić się potem uklękli wszyscy i rozeszli smutni, ale posileni jakąś otuchą.
Lecz zapominam prawie, że piszę do was, którzyście jeszcze niewtajemniczeni, tak prawie jak gdybyście nim byli. Wiele rzeczy, pojęć, wyrazów należałoby wam jeszcze wytłumaczyć i objaśnić. Trudno mi wszakże przychodzi, to nowe społeczeństwo, do którego należę, odmalować wam; w niczem ono do dawnego nie jest podobnem. Dość będzie gdy powiem, że wszyscyśmy bracią, że jako rodzina, żyć, wspomagać się, wspierać, a nadewszystko kochać się jesteśmy obowiązani. Niema pomiędzy nami bogatych i ubogich, bo pierwsi dzielą się chętnie, czem mogą, drudzy nic nie żądają i przestają
Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.