Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

woniał zdaleka; miał jakąś postawę naigrawającą się, zwycięską.
Natychmiast sam począł mówić o Sabinie i przesadnemi wychwalać ją wyrazy; jam już milczał.
Bezwątpienia, jeśli nie sam Cezar, on to jest tym mężem, z którym żaden inny w świecie porównać się nie może; inaczej dla czegóżby tak uparcie mówił o niej i tak ją ciągle zachwalał? Niewiasty lubią tych zniewieściałych dzieciuchów, tak jak czasem bezbrodych miłują rzezańców.
Ale cóż to mnie ma obchodzić? Mogę przecie najpiękniejszą w Rzymie zwabić kobietę, gdy skrzynię otworzę.
— Słuchaj, Leljuszu — rzekłem gniewny — poprzestań szyderstwa. Sabina obchodzi mnie dziś tyle co Rutilja lub Licyska, nie lubię postrzałów zboku, mów wyraźnie co ci się mówić podoba.
— Powiem więc na Herkulesa — rzekł szydersko — śmieją się z ciebie, żeś Sabinę mając pod bokiem, obcując z nią codziennie, nie potrafił jej sobie pozyskać. — Dziwi mnie to i śmieszy, Juljuszu... Dziś ktoś inny jest szczęśliwszym!
Tu puściwszy strzałę, zamilkł.
— Nie moglibyście powiedzieć mi jego imienia? — zapytałem.
— Co wam po niem, skoro ono waszem nie jest? mścić się przecie nie myślicie? — odrzekł — jest tyle pięknych kobiet w Rzymie!
Dla okazania, żem w istocie nie wiele dbał o Sa-