Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

jakby na zagładę Iljonu... poklaskiwał w dłonie, wstrząsał się ze wzruszenia.
Gdy zszedł z wieży, tknął go widok nieszczęśliwych, przestraszył się może przekleństw i zaczął zajmować się losem tych, co schronienia nie mieli, rozkazał rozbijać szałasy na Marsowem polu, otworzyć monument Agrypy, ze spichrzów wydawać zboże i rozsypywać trochę pieniędzy.
Przy wieczerzy wszyscy milczeli posępni, on udawał wesołość. Pod koniec jął naglić pytaniami każdego zosobna aż do sług, co mogło być przyczyną pożaru?
Nikt nie odpowiadał... milczenie mówiło wiele, zdawał się je rozumieć, sposępniał.
— Cezar tylko — rzekł — Cezar wie jeden, co znaczy pożoga Rzymu, objawili mu to bogowie... Ukarany Rzym za to, że cierpiał bezbożną religję cudzoziemską i dawał się jej rozszerzać... Tymczasem oni! oni... Chrześcijanie są pożaru przyczyną! Oddawna prorokowali zagładę i sami ją spełnili... Nikt inny... słyszycie... oni... Sprawa to bezbożnych, której mściwi bogowie dopuścili... aby nas ukarać... Tylko krew chrześcijan powściągnąć może zemstę bogów...
Bełkotał tak niewyraźnie przez wieczerzę całą, mięszając do pogróżek przeciw chrześcijanom obietnice wspaniałego odbudowania stolicy.
Słowa Celsusa nabawiły mnie przestrachem o los Sabiny.
— Jakiż więc los chrześcijan czeka? — spytałem Celsusa.
— Straszliwe, bezlitośne prześladowanie — odpowie-