Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.



XVII.


Juljusz Flawjusz Kajusowi Makrowi zdrowia.


Dłuższe było milczenie moje, niżelim mógł przewidywać, Kajusie miły, gdym się uczuł chorym, a Chryzyp mi odpoczynek zalecił. Pokój ciała nie dał pokoju duszy, a ona była sprawcą choroby; przeleżałem więc długo i przebolałem wiele. Nareszcie znowu powstałem na nogi. Wiesz wszystko, co się mnie tyczy, znasz dobrze moje do Sabiny przywiązanie, dla której tem gorętszą czuję miłość, że w pomoc jej przybyło poszanowanie.
Od chwili, gdy ją w kryptach na modlitwie ujrzałem, gdyśmy szerzej o nowej wierze mówili z sobą na grobowcu Marcjów, nie przestawałem myśleć, jak się do niej zbliżyć, jak od niej zaczerpnąć tego światła, którem promienieje cała. Czuję to, że nikt lepiej nad nią, nikt nad nią prędzejby mnie na drogę prawdy nie wprowadził. Umysł to męski, serce szlachetne, nie mogłaby przylgnąć do ladajakiego zabobonu, a to, co od bogów naszych odwróciło, zdolnem jest pewnie zaspokoić wszelką duszę światła pragnącą. Naślepo temu wierzę: nie dałaby się uwieść marnym ułudom i tajemnicom czarodziejskim...