Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

że ona była powodem odwiedzin jego u Celsusa, u którego że gościłem, wiedział. Przyszedł do mnie do łoża i pochylił się, użalając się nad chorobą, którą zbliżeniem się swem powiększył. Nie zaraz jednak przystąpił do rzeczy i począł naprzód od pochwał Nerona.
— Ojciec Ojczyzny — rzekł — o niej tylko, o pomyślności i wielkości Rzymu rozmyśla. Opłakiwał on i opłakuje zniszczenie starego grodu, ale ujrzycie, jak wspaniały, godny Nerona, wzniesie na gruzach jego... Nie poznają Rzymu dawni mieszkańcy: rozszerzą się ulice, każda insula przyozdobi się portykiem o płaskim dachu, z którego na wypadek ognia bronić jej będzie można... Na nowe domy kamień kosztem Cezara przywiozą z Galji, bo tego ogień spożyć nie może. Na Palatynie i Eskwilinie stanie olbrzymi gmach złoty, godzien wielkiego Cezara, tysiąc stóp długie portyki, przedsienia sto stóp wysokie...
Tak poświęciwszy naprzód długą mowę pochwałom swojego Aenobarbusa, i ubolewając, że cnót jego ludzie nie widzą, a zbrodnie cudze na karb jego kładą, zwrócił się powoli ku mnie.
— Cóż wy, co czyni Sabina — spytał — jużeście to o niej zapomnieli? dlaczego od pożaru nie widać jej ani słychać o niej, miałażby zginąć jego ofiarą?
Odpowiedziałem mu kłamstwem wprawdzie, ale wymawiając się zupełnie jej losu nieświadomością.
— Jeżeli wy nie wiecie — rzekł, uśmiechając się — a któż wiedzieć będzie? Mieliżbyście — zrozpaczywszy, dla pięknej ale zbyt płochej a gwałtownej Epicharis, która tu was odwiedza — o ślicznej Sabinie zapomnieć?