Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

jasny kwiat kiedyś wystrzeli. Wcale różnym od Juljusza jest drugi pokrewny mój, Leljusz, Nerona ulubieniec, zepsuty jego przykładami, którego nieszczęsna jakaś namiętność wślad za mną goni. Radabym stać się brzydką, aby się od niego uwolnić. Nie mogę pojąć, jak Leljusz potrafił odkryć mieszkanie moje, i drżę cała na wspomnienie przestrachu, którego mnie przybycie jego nabawiło.
Siedziałam u kolebki małego Paulusa mojego, gdy niespodzianie zatętniało na drodze; sądziłam, że Juljusz przybywa, słysząc otwierającą się bramę; wstałam na przyjęcie jego uradowana. Już miałam na ustach wykrzyk i pozdrowienie, gdy Leljusz uśmiechający się, dumny, zwycięski stanął przede mną.
Cofnęłam się pomieszana i zbladła.
— Wiem — zawołał, widząc przestrach mój — że Sabina Marcja na kogo innego oczekiwać musiała i pragnęła powitać; nieszczęściem, nie ukochany Juljusz, ale Leljusz nienawistny się stawia. Ale czyż zawsze nienawistnym wam będzie?
— Zawsze — odpowiedziałam — dopóki Leljusz równie będzie zuchwałym i bezwstydnym — dopóki Leljusz będzie Leljuszem.
Zaczerwienił się od gniewu. — Co ma to oznaczać? — spytał.
— Chcecie, abym wam to wytłumaczyła — odparłam? — uczynię to najchętniej. Spójrzcie na siebie, wyglądacież wy na męża, któregoby uczciwa mogła pokochać niewiasta? Macież przymioty, coby was poszanowania godnym czyniły? Wierzcie mi, ani włos utrefiony, ani