Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

zawołałam — o, wstydzie! ty, mężczyzna, użyłbyś pogróżek i strachu, aby wymóc na kobiecie, czego przymioty twoje uzyskać u niej nie mogły! Jestże to godnem tych rycerzy rzymskich, od których ród swój wywodzisz!
— Namiętność wymawia wszystko! — krzyknął Leljusz... — miłość jest ślepą!
— Leljuszu — rzekłam — namiętność nawet człowieka uczciwego uczciwą być powinna, miłość rozumnego nie może być ślepą. Chceszże obu tych imion stać się niegodnym?
Leljusz zakrył sobie oczy, ale nie ustępował. Opisuję ci tę przygodę, bo się ona dla mnie zupełnie nadspodziewanie skończyła.
— Jeżeli tak — rzekł po chwili — jeśli do wzgardy obelgi już łączysz, nic mnie nie powstrzyma, chwycę się ostatecznych środków złamania twej dumy... Wiesz przecie, że jestem poufałym domownikiem Cezara... żem przyjacielem Tygellinusa, który może wszystko... W tej chwili, gdym tu jest, gdy to mówię, oba oni wiedzą, że gonić za tobą poszedłem. Neron kazał mi przed sobą zdawać rachunek z każdego kroku. Okryty pośmiewiskiem i pogardą, znajdę tych, co za mnie pomścić się potrafią... użyję sposobów...
— Jakich — zapytałam zdziwiona? — Cóż ty mi możesz uczynić? co oni?... Zabić chyba każecie?
— Gorzej nad to — przerwał Leljusz — mogę cię poniżyć, zbezcześcić... W domu twoim znaleziono ślady chrześcijańskich zabobonów, ty, czy twoje niewolnice należą do sekty, nie wiem, ale ja oskarżę ciebie... powloką cię do więzienia... któż wie, może na śmierć i męczarnie...