Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

— Myślisz, że cię obroni imię? pochodzenie? — zawołał.
— Obroni mnie, gdy zechce, Bóg, jeśli nie, potrafię umrzeć...
— Słyszeliście, urąga się — krzyknął Rupas — wyznaje swą szkaradę?
— Milcz — przerwała mu z pogardą — prowadź mnie, dokąd ci kazano, jeśli ci kazano.
To mówiąc, powiodła okiem po sługach swoich i postąpiła kroków parę, jakby wychodzić chciała. Ruta natychmiast wślad poszła za nią i parę jeszcze niewolnic.
Te, które na groźby kapłana złożyły były ofiarę, stały w kącie, kryjąc się. Sabina ku nim spojrzała tylko. Jedna z nich zerwała się, rozdarła suknię i natychmiast za nią pobiegła, inne zawahawszy się krótko, poszły za jej przykładem.
Flamen quirinalis skinął na nie, że pozostać mogą, ale nie chciały opuścić Sabiny i płacząc, poszły za nią.
— Poco idziecie? — spytał Rupas.
— I my chrześcijanki jesteśmy — rzekły — los jej podzielim... Bóg naszą słabość przebaczy, chcemy umrzeć! chcemy umrzeć! — zaczęły wołać, płacząc.
Kapłan i Rupas, i strażnicy zdumieli się znowu, z chmurnemi czołami wyszli, popychając je i smagając, a nie mówiąc słowa... Sabina znikła mi we drzwiach.
Pozostali niewolnicy jej, płacząc, popadali na ziemię. Naówczas widząc oddalające się straże, pomyślałem o Paulusie, którego ona mi opiekę powierzyła, wdarłem