Każdy zdawał się lękać zarazy, którą czuł w swem własnem sercu...
Pojąłem w tej chwili, że zwyciężeni zwyciężyli, że triumf istotny był nie przy mordercach ale w zamordowanych.
Kajusie... chrześcijaństwo zwycięży świat! Gdybyś przytomnym był temu uroczystemu widowisku, tak jak jabyś wyrzekł. Siły tej nic złamać nie potrafi.
Rozpierzchły się naostatek gromady ludu, ja pozostałem z niewielu, noc nadeszła, na placu zostawiono ciała męczenników, któreśmy bez przeszkody zabrać mogli.
Razem z innymi poszedłem tę ostatnią oddać jej posługę; zwłoki Sabiny uwinęliśmy w całun, który kobiety przygotowały, chustkę jej umoczyłem w tę świętą krew, ledwie zastygłą, i schowałem ją dla jej dziecięcia... Było to świadectwo życia...
Ciała Leljusza i innych podniesiono, okryto, zebrano najdrobniejsze szczątki, i liczny orszak żałobny towarzyszył im poza murami miasta na Apijską drogę do chrześcijańskich katakumb.
Łez było wiele wylanych, ale radość mięszała się z żalem, wszyscy czuli wielkość dnia tego... krew nie darmo została przelaną. Uczucie triumfu podnosiło serca, pieśni brzmiały weselem niebieskiem...
Na przyjęcie zwłok zastaliśmy krypty nasze oświecone lampami, ubrane zielonemi gałęźmi, jak wrota nowożeńca, gdy sponsa[1] próg ich ma przestąpić...
- ↑ Małżonka, oblubienica.