Strona:PL Rzym za Nerona (Kraszewski).djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

być uczył, dały mu się uczuć przed zgonem. Wkońcu histrjon nie tyle panowania i życia, co swojego talentu artysty przedwcześnie konającego żałował...
Na tem tragikomedja Neronowa się skończyła — ale nie Rzymu plugawego. Zkolei, gdy Neron upadł, gdy został zabity, gdy się go już nie lękano, Senat go ogłosił ojcobójcą, wczorajsi pochlebcy plwali na jego pamięć, chlubił się każdy, że go nienawidził... Stałem i śmiałem się... O, Rzymie! Rzymie! nie zabraknie ci Neronów! słusznie mówił Kornutus: twoja podłość i nikczemność ich rodzi, twe pochlebstwo wykarmia, twoja rozpusta rozwiązłymi czyni.
Patrzę jeszcze i śmieję się, Zenonie... Bogowie wiedzieć muszą, do czego to wszystko służy; jam głupi, nie rozumiem. Widzę mimów i aktorów na scenie, ale końca sztuki się nie domyślam, a nie dożyję go pewnie...
Mówisz mi, bym porzucił nienawistną mi kloakę rzymską, a do Aten powrócił. Nie: Rzymu niecierpię alem do niego przywykł; nie rzucę go, aby nowej nienawiści szukać. Zdala ateńską czczę Minerwę, a nużbym i jej jak tu Jowiszowi Kapitolińskiemu stał się niewiernym... Niedługo też chodzić będę po splugawionej przez rzymskie żołdactwo ziemi.
Pod koniec uczty, gdyś na łożu dobrze się rozsiadł, gdyby ci konsularne miejsce ofiarowano, czybyś je przyjął? Nie warto...
Mam tu już dobry kąt pod murem, gdzie mnie stare drzewo figowe, bluszcze i winna latorośl osłania. Kamienie bokami wytarłem, że mi wezgłowie zastępują i przy-