— A ty — ty jesteś taki zimny, postępujesz ze mną jak z kawałkiem drewna. Ale czekaj, chcę żebyś i ty jeszcze był zakochany! — Mówiąc to zawisła znowu czule na moich ustach.
— Nie podobam ci się już, muszę znowu być dla ciebie okrutną, dziś jestem dla ciebie zanadto dobra; wiesz co głuptasku, będę cię trochę bić batem...
— Ależ dziecko!
— Ja tak chcę.
— Wando!
— Zbliż się i daj związać — mówiła dalej skacząc swawolnie po pokoju — chcę cię widzieć prawdziwie zakochanym, rozumiesz? Oto są sznury. Czy będę mogła to uczynić?
Zaczęła mi krępować nogi, potem związała silnie na plecach moje ręce, wreszcie ściągnęła mi ramiona jak jakiemu zbrodniarzowi.
— Tak — rzekła wesoło, — czy możesz się jeszcze poruszyć?
— Nie.
— Dobrze.
Teraz zrobiła z silnego sznura pętlicę, zarzuciła mi ją na głowę, zesunęła aż na biodra, a następnie ściągnęła ją silnie i przywiązała mię do filara.
W tej chwili przejęły mnie szczególne dreszcze.
— Doznaję uczucia, jak gdybym miał być stracony — rzekłem z cicha.
— Powinieneś być dziś tylko porządnie obity! — zawołała Wanda.
— Ubierz się jednak w futerko — powiedziałem — proszę cię o to.
— Przyjemności tej nie odmówię ci — odpowiedziała, poczem przyniosła swoją kacabajkę, włożyła ją na siebie z uśmiechem, następnie ze złożonemi na piersiach rękami stanęła przedemną, i przypatrywała mi się półprzymkniętemi oczyma.
— Czy znasz opowieść o wole Dionysa? — zapytała.
— Przypominam sobie bardzo niejasno. Cóż to za historya? —
— Pewien dworzanin, wymyślił dla tyrana syrakuzańskiego nowe narzędzie męki, a mianowicie żelaznego
Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/118
Ta strona została uwierzytelniona.