Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/37

Ta strona została uwierzytelniona.

— Męczennicy?
— A tak. Oni przecie byli ludźmi nadzmysłowymi, którzy cierpienia uważali za rozkosz, sami poddawali się katuszom, a nawet śmierci z taką samą pogodą ducha, jak inni oddają się zabawom i uciechom. Takim jestem ja — madame.
— No, no, niech pan tylko uważa, abyś pan istotnie nie stał się męczennikiem miłości, albo co jeszcze gorsze, męczennikiem kobiety.

∗                    ∗

W łagodny letni wieczór byliśmy sami na balkonie, mając nad głową zielony dach pnących roślin, poza którym rozpościerał się pogodny firnament, lśniący milionami gwiazd. Z parku dolatywał nas szept jodeł i „muzyka“... zakochanych kotów. Leżałem u jej stóp na rozciągniętem futrze i opowiadałem jej dzieje swojej młodości.
— Już wówczas objawiała się u pana ta osobliwość — pytała Wanda.
— Tak. Opowiadała mi matka, że już w kołysce zdradzałem pewną anormalność. Nie przyjąłem wcale pokarmu zdrowej i tęgiej mamki, czując do niej zapewne odrazę i musiano mnie karmić koziem mlekiem.
Będąc małym chłopcem, okazywałem wielce zagadkowy wstyd wobec kobiet, uciekając od nich z przeczuciem, że są to istoty wrogie. Czułem też niewytłumaczoną trwogę w kościele, patrząc w urocze jego sklepienie, lub na ponure ołtarze. Ale natomiast skradałem się potajemnie do posążku Wenus, stojącego w bibliotece mego ojca. Klękałem przed nią i modliłem się, jak tylko umiałem, zazwyczaj odmawiając zwykły pacierz, Ojcze nasz, Zdrowaś i Wierzę.
Pewnego razu opuściłem łóżko w nocy, i udałem się w odwiedziny do tej dziwnej przyjaciółki. Światło księżyca wpadało strugą przez okno i oświetlając posąg, nadawało mu wyrazu bóstwa. Wówczas to padłem przed nią na kolana i całowałem jej stopy podobnie jak wieśniacy całują stopy Zbawiciela na krzyżu.
Ogarnęła mnie ogromna tęsknota. Powstałem objąłem martwy posąg w ramiona i począłem całować zimne