spojrzeniem swoich zielonych oczu, i zdawało się, że jest mu najzupełniej rada. Ta wyrafinowana kokieterya, z jaką unosiła suknię, postępowała w jego oczach i wogóle usiłowała mu się przedstawić — ubodła mnie do głębi. Gdyśmy wrócili do domu, nie omieszkałem jej o tem napomknąć.
— Co? — krzyknęła gniewnie, — wymówki? Ależ, mój kochany, książę jest człowiekiem, który mi się może podobać, a nawet olśnić mnie; no, a ja przecie jestem wolna i mogę sobie tak postąpić, jak mi się podoba...
— A zatem mogę wnioskować, że mnie już nie kochasz — wycedziłem, siląc się na opanowanie bólu i trwogi.
— Kocham ciebie tylko jednego, ale to wcale mi nie przeszkadza, abym zawiązała znajomość z księciem.
— Wando!
— Niby co? Czyż nie jesteś moim niewolnikiem, a ja czyż nie mam być dla ciebie okrutną Wenus północy, odzianą w gronostaje? To ciekawe!
Umilkłem. Słowa jej ugodziły mię w samo serce, jak żądła żmij.
— Słuchaj! musisz natychmiast dowiedzieć się, jak się ten książę nazywa, skąd pochodzi, czem jest... słowem przynieść mi najdokładniejsze wiadomości o wszystkich jego stosunkach.
— Ależ...
— Żadne „ale“! Ja rozkazuję, i tak być musi, rozumiesz? — przerwała mi z niezwykłą surowością w głosie, tak, że się naprawdę przeląkłem. — Nie pokazuj mi się na oczy prędzej, aż się o wszystkiem dowiesz... zrozumiano?
I zrozumiałem. Posłuszny jak baranek, pożegnałem ją natychmiast i udałem się czynić wywiady. Dopiero po południu mogłem wrócić do niej z pewnemi wiadomościami. Nie prosiła mię nawet, jako sługę, bym usiadł, lecz rozparła się w fotelu i patrzyła na mnie badawczo, jakby chciała już z wyrazu twarzy wyczytać, czy spełniłem należycie jej zlecenie.
— Podaj mi podnóżek — ozwała się krótko i sucho.
A gdy rozkaz wykonałem i stanąłem przed nią, jak ordynans przed służbowym oficerem, dodała łaskawie:
— Możesz sobie uklęknąć tu koło mnie.
Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/59
Ta strona została uwierzytelniona.