Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/65

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zakazuję panu nazywać mnie po imieniu — odrzekła surowo — tak samo, jak zakazuję panu wchodzić do mnie inaczej, jak tylko na odgłos dzwonka, lub, gdy pana zawołam. Pan od tej chwili nie nazywa się dla mnie Seweryn, lecz Grzegorz...
Drżałem z trwogi i oburzenia, a jednak nie byłem w możności zaprzeczyć temu. Prosiłem tylko, jak można najuprzejmiej:
— Łaskawa pani zna przecie moje stosunki. Jestem jeszcze zawisły od ojca i wątpię, czy da mi potrzebne fundusze, na tak kosztowną podróż.
— To znaczy, że nie masz żadnych pieniędzy, Grzegorzu — zauważyła z zadowoleniem — tem lepiej, w takim razie będziesz tem więcej odemnie zawisłym.
— Niech pani zważy, że należę do towarzystwa, że...
— Że jesteś człowiekiem honoru, nieprawdaż? I o tem pomyślałam. Właśnie jako człowiek honoru dałeś pan słowo, poprzysiągłeś oddać mi się do dowolnego rozporządzenia, bez żadnych wyjątków, żadnych praw i ulg. A zatem możesz odejść, Grzegorzu.
Skierowałem się do odejścia.
— Jeszcze nie! Wprzód musisz swoją panią pocałować w rękę — dodała, podając mi rękę przez drzwi niedbale i z dumą nieokreśloną, a ja cymbał skończony, osieł kwadratowy, przylgnąłem ustami do tej ręki, jak zgłodniały wilk. Otrzymałem za to łaskawie udzielony uśmieszek i skinienie głowy...

∗                    ∗

Paliłem światło u siebie do późna w noc, porządkując rzeczy i rozpisując listy do różnych znajomych, zawiadamiając ich o wyjeździe za granicę na dłuższy czas.
Nagle zastukał ktoś do okna. Otworzyłem je i ujrzałem — Wandę, otuloną w futro. Było bowiem dosyć już chłodno na dworze.
— Czy Grzegorz już gotów?
— Jeszcze nie, jaśnie pani.
— Podoba mi się ten tytuł i masz mnie znowu tak nazywać, rozumiesz? Jutro o dziesiątej wyjeżdżamy. Do stacyi będziesz moim towarzyszem, od chwili jednak, gdy wsiądziemy do pociągu, będziesz moim lokajem, albo ra-