komu opowiadać, co przecierpiał i przeszedł, a w szczególności nie wolno mu się mścić.
Pani Wanda Dunajew przyrzeka o ile możności jak najczęściej ukazywać mu się w płaszczu gronostajowym szczególnie od chwili, gdy do swego niewolnika zapała nienawiścią i okrucieństwem“.
Na dokumencie była data dzisiejsza.
Drugi dokument, zredagowany przez nią, był znacznie krótszy i opiewał:
„Zniechęcony do świata od szeregu lat odebrałem sobie życie własną ręką“.
Daty na tym świstku nie było.
Ogarnęła mnie zgroza. Jeszcze był czas wydobyć się z sieci, w którą sam dobrowolnie i haniebnie się wplątałem, niestety demon jakiś opętał mnie w zupełności. Widocznie był to dyabeł Mefistofel, albo tylko... piękna kobieta, która oparła się na moich plecach jak zmora całym swoim ciężarem.
— Ten drugi świstek — ozwała się — musisz własnoręcznie przepisać, aby na wypadek, nie zwrócono na mnie jakiegokolwiek podejrzenia. Co do kontraktu, to oczywiście przepisywać go niema potrzeby.
Przepisałem prędko w kilku wierszach treść karty, oznajmiającej, że popełniłem własnowolnie samobójstwo i oddałem go Wandzie. Przeczytała pismo i położyła na stole, uśmiechając się zdradziecko.
— No, a teraz będziesz miał odwagę podpisać tamten cyrograf? — zapytała mnie szyderczo, ciągle z uśmiechem na różowych ustach.
Wziąłem pióro do ręki.
— Zaczekaj, naprzód ja — mówiła — tobie drżą ręce. Czy się tak bardzo lękasz własnego szczęścia?
Odebrała odemnie papier i pióro, a ja stałem za nią walcząc z sobą niepomiernie. Nagle wpadł mi w oko olbrzymi obraz, piękne dzieło szkoły włoskiej, na którym namalowana była półnaga Dalila, leżąca na wzorzystym kobiercu. Z takim samym prawie uśmiechem jak Wanda, pochyliła się w kierunku Samsona, którego Filistyni związali i rozciągnęli na ziemi. Co za płomień w jej oczach, co za szatańska przebiegłość w uśmiechu, jakim darzy osłupiałego Samsona, który patrzy z lubością na nią
Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/79
Ta strona została uwierzytelniona.