Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/94

Ta strona została uwierzytelniona.

Dzwonek.
Jest już południe, ale moja monarchini leży jeszcze w łóżku i wyciąga się, ręce założywszy na kark.
— Będę się kąpała — mówi do mnie, gdy się jawię w jej pokoju — a ty mi będziesz usługiwał. Zamknij drzwi.
Posłuchałem w milczeniu.
— Teraz zejdź do łazienek i przekonaj się, czy na dole drzwi pozamykane.
Zszedłem po kręconych schodach, które prowadziły z jej sypialni do łazienki. Nogi drżały podemną tak, że musiałem silnie trzymać się żelaznej poręczy. Przekonawszy się, że drzwi na werandę i ogród zamknięte, wróciłem na górę. Wanda siedziała teraz na łóżku z rozpuszczonymi włosami, otulona w futrzany płaszcz. Gdy się poruszyła, spostrzegłem, że oprócz płaszcza — nie miała na sobie nic... Przeraziłem się tem i wydawało mi się, że już teraz przyszedł mój koniec.
— Niech Grzegorz weźmie mię na plecy.
— Co, proszę!
— Masz mię znieść na dół na plecach, nie rozumiesz?
Przystąpiłem do łóżka tak, że mogłem ją wziąć na barki. Uchwyciłem mocno jej nogi, które mię oplątały i poniosłem ją po krętych schodach, na dół, zstępując z wielką ostrożnością, by nie paść i nie uszkodzić drogocennego ciężaru.
Łazienka składała się z niewielkiej okrągłej ubikacyi, oświetlonej z góry przez różowe szyby kopuły. Dwie olbrzymie palmy zasłaniały swemi liśćmi wysłaną kobiercami i poduszkami otomanę. Wyłożone dywanami perskimi schody prowadziły stąd do marmurowego basenu, znajdującego się pośrodku.
— Na szafce obok łóżka leży zielona wstążka — rzekła Wanda, gdym ją zsadzał z barków na otomanę — przynieś mi ją i — bat.
Przyniosłem w okamgnieniu oba przedmioty i złożyłem je u stóp mojej pani, która olbrzymią falę włosów zaplatała w warkocz, i do wiązania potrzebowała tej zielonej wstążki.
Zacząłem przygotowywać kąpiel, ale bardzo niezręcznie, bo ręce i nogi, drżąc jak w febrze, wypowiadały mi posłuszeństwo. I nie dziw. Ilekroć spojrzałem na tę ko-