Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/96

Ta strona została uwierzytelniona.

miętności w oczach, te demoniczne włosy i posągowe linie całej postaci miałyby być dla świata przepadłe, że zniszczy je prawdopodobnie śmierć — przeraża mnie ogromnie. Musisz tedy to piękno wydrzeć tej śmierci z łupieskich rąk, tyś nie powinna, jak my, zwykli śmiertelnicy zejść z tego świata, nie zostawiwszy śladu swej nadziemskiej piękności. Obraz twój musi żyć, podczas gdy ty sama w proch się rozsypiesz, twoja piękność musi odnieść tryumf nad nieubłaganą śmiercią.
Wanda się uśmiechała na te słowa jak przez sen.
— Co za szkoda, że dzisiejsze Włochy nie posiadają ani Tycyana, ani Rafaela — ozwała się — chyba, że nasz znajomy malarz zechciałby...
Zamyśliła się na chwilę.
— Dobrze — będzie mnie portretował — dodała po namyśle — i staraniem mojem będzie, aby przy mieszaniu farb, usługiwały mu amorki.


∗                    ∗

Młody malarz rozpakował swoje manatki w jej willi urządzając sobie atelier. Oplątała go w zupełności. Zaczął właśnie malować Madonnę i to Madonnę z rudymi włosami i zielonemi oczyma! Z tej rasowej bachantki brać podobieństwo do świętego obrazu, to przecie może uczynić tylko malarz... Niemiec wyzuty z wszelkiego poczucia świętości.
Malarz ten na szczęście jest jeszcze większym osłem niż ja. To tylko źle, że nasza Tytiana zawcześnie odkryła ośle uszy u nas obu. Śmieje się więc z nas. Słyszę ten melodyjny szatański śmiech ciągle podczas seansu, gdy są tylko oboje, a ja zaglądam przez otwarte okno do pracowni.
— Zwaryował pan — odzywa się do malarza gromko — chce mnie pan malować jako Madonnę, ależ to świętokradztwo. Poczekaj pan, pokażę panu obraz, który sama namalowałam, a pan tylko zrobi kopię.
Wejrzała przez okno.
— Grzegorzu!
Pobiegłem po schodach do atelier.
— Zaprowadź pana do łazienki, a żywo — rzuciła tonem nieodwołalnego rozkazu i wyszła szybko z ubikacyi.