— Wiem tylko że z Aurillac; ale gdybym chciał, wiedziałbym więcej.
— W istocie? zręczny z was człowiek.
— Nie zręczniejszy od pana; ale toczę się po drogach jak kamyk niesiony wichrem, i staram się dociec przyczyny wypadków które mnie zajmują.
— Podróżowaliście wiele, skoro znacie słońce południa?
— Byłem żołnierzem, staczałem bitwy w Afryce. Wróciwszy do kraju, zajmowałem się to tu to tam trzydziestu sześciu rzemiosłami.
— Znacie może żargon czy język którym mówi to dziecko? Spróbójcie, może go zrozumiecie.
— Próbowałem już, ale nic go nie rozumię; a gdybym nawet rozumiał, nie powiedziałbym tego nikomu.
— Dla czego, Ambroży?
— Bo nie jestem gadułą. Ale noc się zbliża a Michelin czeka, aby mi swoją ślepą krowę pokazać. Do widzenia, sługa pański, panie Karolu.
Podniósł się z siedzenia i wyszedł z Esperanc’em na rękach, zostawiając mnie w ciężkiem zamyśleniu. Czy byłby ten człowiek zdolny wykryć mozolnie utajoną naszą tajemnicę i czy nie wypadałoby okupić jego milczenia.
Jednak za wiele stawiałbym na kartę w grze z takim wieśniakiem, który może więcej był żartobliwym aniżeli złośliwym.
Odjechałem nie zobaczywszy go więcej i pojechałem do Paryża, gdzie hrabia na zimę miał zjechać z familją, i polecił mi odnowienie swojego hotelu. Zależało mu na tem wiele, aby wróciwszy z Włoch ciepłe zastał pomieszkanie, musiałem więc zmienić cały system ogrzewania. Wszystko to trwało dłużej