Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

aniżelim się spodziewał, i dopiero przy końcu grudnia mogłem napisać do hrabiego, że wszystko gotowe.
Chcąc zarazem wywdzięczyć się Michelin’om za ich gościnność, i dowiedzieć się, co się dzieje z moim małym, nakupiłem różnych drobnostek dla dzieci i wysłałem do Flamarande. Przeznaczywszy najpiękniejszy podarunek mojej kumie, nie zapomniałem i o dziecięciu ze żłobka i czekałem z niecierpliwością na rewers, kiedy otrzymałem list dobrze i ortograficznie napisany z podpisem Ambrożego Ivoine.
W chwili odebrania mojej posełki, Ambroży był na folwarku i podjął się zaraz odwrotną pocztą podziękować mi w imieniu całej rodziny. Wszyscy byli tam bardzo zmartwieni nagłą śmiercią starego Michelin’a, który był powszechnie szanowany i żałowany. Dzieci były zdrowe, moja chrzestna córka szczęśliwie się chowała, a kuma kwitła jak róża, mały zaś Esperancjusz był wesół i zaczynał szczebiotać po francusku.
„To jest zachwycające dziecko“ pisał Ivoine, „i wszyscy go uwielbiają. Zdaje się, że zapomniał już o swoich rodzicach, bo nie jest już smutnym i nie płacze.“
Wysłałem natychmiast Ambrożemu za te wszystkie wiadomości piękną srebrem okutą fajkę i odpisałem mu prosząc, aby mi często donosił o mojej pochrzestnicy, o całej rodzinie, nie wyłączając także małego cudzoziemca. Mimowolnie traktowałem Ambrożego jako mego przyjaciela. Przeczuwałem w nim albo pomocnika albo przeciwnika i nie zastanawiając się nad tem, czego właściwie miałbym się od niego obawiać, myślałem o nim przelotnie ale często. Pan hrabia przyjechał 10go stycznia z panią i małym Rogerem, którego nie widziałem od sześciu miesięcy a który cudownie się rozwijał, chociaż zdawało mi się,