zawołał po trzykroć Mandaille bez żadnego skutku, ale gdy zawołał Flamarande, Flamarande, Flamarande, za pierwszym razem otworzył oczy, za drugim spojrzał z wyrzutem na swego ojca, a za trzecim uśmiechnął się doń przebaczająco, potem zamknął oczy i więcej ich nie otworzył. Wtedy dopiero pan Flamarande zapłakał, kazał odprawić mnóstwo mszy za jego duszę i kazał pochować zwłoki swego syna w kaplicy zamkowej, gdzie znajdziesz pan w kącie kamień z wyrytą szpadą na znak szlachectwa i kij pasterski na pamiątkę jego pasterskiego stanu.
— Widziałem wprawdzie ten kamień, ale Michelin nie umiał mi wytłumaczyć, co ma oznaczać to godło pasterza.
— A! bo Michelin należy już do młodych uczeńszych, którzy w takie baśnie nie wierzą; ale ojciec jego znał ją doskonale i opowiadał ją raz przy mnie teraźniejszemu panu Flamarande, właśnie wieczorem w przededniu polowania.
— Czy tak? czy przysłuchiwała się temu i pani hrabina?
— Nie, jej nie było, ale pan Salcéde był przy tem.
— I jakże im się podobało to opowiadanie?
— Bardzo.
— A wy w nie wierzycie, Ambroży.
— Nie uważam tego za rzecz niepodobną. Mogła jaka biedna kobieta wychować dziecię ukradkiem z bojaźni przed hrabią Flamarande. W owe czasy wierzono w cuda i żadna legenda nie obejdzie się bez nich. Ja wprawdzie nigdy cudów nie widziałem, ale ani potwierdzić, ani zaprzeczyć im nie mogę, jestem za głupi na to. Czy już lepiej panu, panie Karolu? Czy pan nie głodny?
Zasiadano właśnie do stołu, ale siliłem się napróżno do jedzenia, nadto byłem wzruszony. Legenda
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/122
Ta strona została skorygowana.