Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

— W Sévines, odpowiedziała bardzo żywo, tam byłam szaloną! Nie mówmy o Sévines, wiesz przecie że traciłam głowę. Czy może powiedziałam panu co obraźliwego? Byłoby mi bardzo przykro.
— Przeciwnie, pani hrabina była dla mnie bardzo dobrą.
— A więc cóż?
— Zdaje mi się, że od tego czasu mówiono pani hrabinie że ją zdradzam.
— Dlaczegoby mi to mówiono? Czy jesteś pan zdolnym złego uczynku, albo występnych uczuć. Nie sądzę.
— Czy nie mówiono pani hrabinie, że pomagałem w wykradzeniu?...
Szedłem wprost do celu, czułem się porwany nieprzepartą siłą; miałem się wyspowiadać ale nie z pokorą winowajcy; chciałem wyznać moje przewinienia, aby dać jej uczuć, że znam i jej winę. Nie pozwoliła mi mówić. Powstała gwałtownie głosem wzruszonym ale bez gniewu rzekła: Nie mów mi o tem, Karolu! proszę cię o to, a nawet nakazuję ci. Sévines, to miejsce dla mnie fatalne, straciłam tam moje dziecię i byłam bliską utraty rozumu. Żałowałeś mnie, wiem o tem, uważałeś hrabiego nadto surowym, ale ja się nie skarżę. Oddał mi przysługę nie pozwalając karmić się złudzeniami i nie ukrywając przedemną strasznego zgonu mojego biednego dziecka. Teraz poddaję się z uległością mojemu losowi, tak, jak mi mąż polecił, znoszę z godnością moje nieszczęście. Nie przypominaj mi więc tych scen bolesnych, jeżeli dobrze mi życzysz. Zostań u nas i wierz mi, że przyczynisz się do pocieszenia mnie kochając i pilnując Rogera co już nawet dawno czyniłeś. Ach! wiem już, czem ci się zdaje żeś mi się naraził! Wyrzucałam ci ostatnim razem, że go psujesz; odtąd nic ci już nie powiem. Błagam cię, abyś nie psuł