Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

Żartując w ten sposób, zmusił hrabia pana Salcéde do podania ręki jego żonie, co też z wytwornością prawdziwie salonową uczynił. Podał jej rękę lewą, aby ją i tym sposobem przegrodził od przepaści których zdawała się obawiać. Niezmiernie się troszczył o zły nocleg, który prawdopodobnie czekał hrabinę w starem zamczysku, gdzie tylko kilka pokojów w najgorszym stanie można było zamieszkać.
Nie słyszałem co później mówili, bo hrabia wysłał mnie po pozostawioną w powozie parasolkę pani, a że konie zmęczone stanęły, musiałem dobrze pędzić chcąc być prędko z powrotem. Uszli ogromny kawał drogi i bawili się wybornie. Pani cieszyła się jak dziecko projektowanym noclegiem w towarzystwie sów i puhaczy. Pan obiecywał ją straszyć chcąc wypróbować jej odwagę, a pan Salcéde radził nocować na wieży zamkowej gdzie jest daleko porządniej, a choć nie ma tam mebli, bardzo przyjemnie noc przepędził na czystem i świeżem posłaniu ze słomy. Był bardzo wesół i ożywiony i chwalił niezmiernie gościnność tamtejszego dzierżawcy.
„Więc kiedy ci tak dobrze było nocować na wieży, mówił p. Flamarande, spróbujemy i my tam przenocować. Ciebie nie puszczam, musisz nam robić honory domu i przyjmować nas, kiedyś tam mieszkał przed nami. Przepędzimy dzień jutrzejszy na oglądaniu posiadłości, a pojutrze jedziemy razem na objad do Montesparre.“

IV.

Pan Salcéde dał się nieco prosić, aż wezwana przez męża na pomoc hrabina, z uśmieszkiem dziecięcym wsunęła znów rączkę pod ramię młodego markiza i „prosimy“ szepnęła słodkim swoim głosikiem.
Mężowie jeszcze nie oszukani są nadzwyczaj prostoduszni, a już oszukani, albo ci, którzy dopiero się