że to dekoracja, przeznaczona do przedstawienia jakiegoś tragicznego wypadku, lub strasznej niewoli. Dzierżawcy wybiegli na nasze spotkanie, a że niepodobieństwem było zajechać przed bramę zamkową, kilkunastu włościan popychało koła powozu, aż nakoniec dociągnęły nas konie do stóp wieżycy. Pani była w wybornym humorze; wszystko jej się tu podobało. Stary dzierżawca, Michelin, przedstawił nam swojego syna, synowę i całą rodzinę, która gotową była wynieść się z pomieszkania, aby nam całe skrzydło wolne zostawić. Hrabinie nie podobało się jednak tych kilka ciemnych pokojów, umeblowanych wypłowiałymi sprzętami z czasów Ludwika XIV. i wolała nocować na wieży na świeżej słomie. Objad kazała zastawić w wielkiej sali parterowej, a stara pani Michelin z pomocą sługi i synowej wzięły się do dzieła z pospiechem.
Okolica tutejsza obfitowała w zwierzynę, nasze więc zapasy były tu zbyteczne i dzięki panu Salcéde, który dniem poprzód polował tu z synem dzierżawcy, spiżarnia obficie zaopatrzoną była w kuropatwy i zające. Pani Michelin wybornie wszystko przyrządziła, a p. hrabia strzeżonym przezemnie winem podchmielił sobie nieco, pijąc do wszystkich swoich przodków, którzy przed wiekami zamieszkiwali to zamczysko. W końcu zapowiedział na jutro wyborne polowanie, na co p. Salcéde ze względu na panią hrabinę żadną miarą zgodzić się nie chciał, mówiąc, że nie wypada w takich dzikich górach panią samą na cały dzień zostawiać. Hrabina nie chciała pod żadnym warunkiem pozbawić panów tej przyjemności i oświadczyła, że nigdzie jeszcze tak się jej nie podobało jak w Flamarande i że samotność jednodniowa wcale jej nie zrobi przykrości. Zamówiono więc Ambrożego Ivoine, tego co niósł wczoraj pakunki za markizem, na przewodnika i o trzeciej obiecywano sobie wyruszyć.
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/18
Ta strona została skorygowana.