Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/19

Ta strona została skorygowana.
V.

Na wieży wcześnie spać się położono na świeżej i pachnącej słomie pokrytej przez panią Michelin prześcieradłami śnieżnej białości — poduszki powozowe służyły pod głowę. Pan Salcéde ulokował się w jednej z małych wieżyczek. Nam tj. służbie pozostawiono łóżka w skrzydle zamkowem, a żeśmy nie mieli pańskich fantazyj nocowania z sowami i szczurami, przepędziliśmy zapewne bez porównania przyjemniejszą noc niż nasi państwo.
Byłem ciekawy, jak też się urządzi młody markiz, aby nie pójść na polowanie, gdyż pojmowałem, że chętniejby został przy pani. Nie zadziwiłem się więc wcale, ujrzawszy, że w godzinę po wyjściu na polowanie powraca mocno kulejąc. Gdy spostrzegł, że mu się badawczo przypatruję, podszedł ku mnie i prosił o wódkę z wodą, aby nią sobie wymyć zranioną nogę. Ofiarowałem mu się na chirurga, co z taką przyjął gotowością, jak gdyby mu chodziło o sprawdzenie rany, która rzeczywiście była bardzo przykrą. Mówił mi, że trącił nogą o skałę, ale rozcięta na bucie skóra i prawie rozgnieciony mały palec świadczyły o jakiejś rozmyślnej katastrofie. I nie omyliłem się w chwili gdym mu obwiązywał nogę, wyjmował różne drobiazgi z torby do polowania i mimowoli wyciągnął z niej mały geologiczny toporek.Spojrzałem mu w oczy, i zarumienił się jak człowiek schwytany na gorącym uczynku. Biedny chłopiec — umiał kłamać — ale nie umiał udawać. Nie potrzebowałem już żadnych innych dowodów. Utwierdził mnie dostatecznie w przekonaniu, że umyślnie skaleczył się tym toporkiem. Przedsięwziąłem sobie odtąd dobrze na niego uważać, chociaż nie miałem do tego żadnego upoważnienia od mojego pana. Czuwać nad panią i strzedz tem samem honoru hrabiego, było