Ferras miał jak najściślej się trzymać. Wyznaczył dość znaczną sumę na koszta podróży i poruczył ją opiece księdza. Pan Flamarande nie żądał wcale, żeby wstąpiono do Londynu, i dał synowi tylko listy rekomendacyjne do Berlina, Wiednia, Rosji, Konstantynopola i do Włoch. Przy końcu roku miał się stawić w Menouville, gdzie hrabina miała pozostać.
Pani Flamarande była przygotowaną na to. Postanowienie męża wydało się jej jednak za ostre; tak miło by jej było pojechać z Rogerem! Nie pojmowała, o ile korzystnem mogło być rozłączenie się z matką w wieku pochopnym do złego. Hrabia innego był zdania. Mawiał mi często, że niepodobną jest rzeczą przeszkodzić pierwszym wybuchom młodości, i że matki zamiast powstrzymać, potęgują je jeszcze swojemi przedstawieniami, jedyne na to lekarstwo podług niego było dać się młodemu wyszumieć i tym sposobem zrobić go odpowiedzialnym za siebie samego.
Słusznie czy niesłusznie nikt nie pomyślał nawet sprzeciwić mu się, i przygotowano bezzwłocznie wszystko do odjazdu Rogera. Pan Ferras przyjął ze zwykłą uległością polecenie hrabiego i wcale go to nie zaniepokoiło. Pani Flamarande żadnych mu nie robiła uwag, będąc przekonaną, że wywiąże się jak najlepiej ze swego zadania i ukrywała boleść swoją starannie przed Rogerem, który znów ukrywał przed matką radość, z jaką biegł na spotkanie tylu nowości. Pani wstrzymywała odważnie łzy cisnące się przy pożegnaniu i dopiero wybuchła płaczem po jego odjeździe.
Byłem przy niej na ganku, zkąd długo patrzała za odjeżdżającym powozem, ja też nie myślałem odchodzić, i mnie też na płacz się zbierało i nie mogłem dłużej łkania powstrzymać. W tej to chwili
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/205
Ta strona została skorygowana.