kobieta, powiedziałbym nawet powabna. Niezasłużenie uważał ją hrabia za lekkomyślną. Kochała jedynie tylko pana Salcéde i poświęciła się z całą bezinteresownością jemu i hrabinie Flamarande. Cierpiała wiele i nadomiar boleści utraciła jedynego swego syna.
Kiedy pan Salcéde zapisał dwie stronnice, oddał rękopism hrabinie, która przemówiła temi słowy: Heleno Hurst, Karolu Louvier, Ambroży Ivoine,
wszystko troje tu obecni, razem z ks. Ferras, który jutro przybędzie, jesteście jedynymi powiernikami tajemnicy, od zachowania której zależy przyszłość matki i dwojga jej dzieci. Chodzi tu o to, czy powinniście nadal dochowywać tajemnicy, czy za naszem zezwoleniem złamać ją. Każde z osobna niech przysięgnie, że jak długo żądać tego będziemy, tajemnica ta nigdy na jaw nie wyjdzie.
Helena pierwsza się odezwała. — Przysięgam zastosować się z zamkniętemi oczyma do jakiegokolwiek postanowienia drogiej mojej pani.
— nie wahałem się także ani chwili i dodałem jeszcze, że uważam dotrzymanie jej za konieczność.
— To dobrze, rzekł pan Salcéde, nie spuszczając ze mnie spojrzenia, przyrzekasz pan, dziękuję, a ty Ambroży.
— Ja panie Alfonsie, odpowiedział skrobiąc się w głowę, ja nic nie przyrzekam.
Zdziwieni spojrzeli na niego.
— Dla czego? zapytał spokojnie pan Salcéde. Czy moje powody nie przekonały cię?
— Nie, tego nie méwię, ale nie zrozumiałem ich dobrze. Trzeba mi raz jeszcze powtórzyć.
— Słusznie, przyszedłeś tu nawet po to, żeby je usłyszeć. I dał znak pani Montesparre, że na nią; przyszła kolej mówić.
Pani Flamarande uprzedziła ją kilkoma słowy.
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/227
Ta strona została skorygowana.