broży zrobiłem go celnym strzelcem, wybornym pływakiem, doskonałym znawcą koni i różnych rzeczy wiejskich. Ja to usłyszałem pierwsze od niego słowo, kiedy do nikogo jeszcze mówić nie chciał, ja nosiłem go na barkach po górach, kiedy za małe jeszcze miał nóżki. Zrobiłem z niego najpiękniejszego na dwadzieścia mil w okół górala i podczas kiedy pan Alfons formował jego umysł, ja wzmacniałem jego piękne ciało. Nigdy dzieci nie miałem tak jak i pan Alfons a kocham go do szaleństwa, ale nie mówię tak jak on, że trzeba mieć tylko czyste sumienie, aby być zupełnie szczęśliwym. Ja jestem biedny, chowałem się w troskach i pracowałem ciężko na kawałek chleba, a mówię, że do szczęścia trzeba także pieniędzy i nie pogardzałbym majątkiem. Pan Alfons nie jest biednym ale mówił nam, że stracił majątek za granicą i widzimy także, że resztę, co miał, włożył w ziemię, która mu żadnych nie przynosi korzyści. Ani słowa, jest tam bardzo wiele pięknych ziół i roślin, ale oprócz wzbogacania niemi swoich zielników nie ma z nich pan Alfons żadnych dochodów. Wtedy pomyślałem sobie: Rachują dochody dóbr Flamarande na sto tysięcy, Esperance więc ma prawo do połowy a dla jakichś wygórowanych przyczyn, których tacy ludzie jak ja nie rozumieją, chcesz pan go tych praw pozbawić. To niesprawiedliwie! i na słowo uczciwego człowieka nie wstrzymałbym się widząc jego troski, aby mu nie powiedzieć: Jesteś hrabią Flamarande, tobie tytuł się ten i majątek należy.
— Bardzo dobrze, — odrzekł p. Salcéde, uśmiechający się podczas tej długiej przemowy — ale twoje wygórowane przyczyny okażą się najzwyklejszemi, jeźli ci powiem, że jestem bogatym jak rodzina Flamarande. Nie jestem wcale zrujnowany, ale umieszczając się tu przed piętnastu laty, musiałem podać
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/230
Ta strona została skorygowana.