Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/24

Ta strona została skorygowana.

Przytem przyjmowała wiele osób i nie pogardzała zabawami. Aby dobrze gości pomieścić, rozszerzyła zamek, lecz wcale bez przepychu. Całe urządzenie było skromne a wygodne; ogród bardzo piękny i dobrze utrzymany.
Moi państwo przyjęci otwartemi ramiony, gdyż panie zdawały się serdecznie kochać, zostali ulokowani w pokojach parterowych złożonych z małego salonu, sypialni i obszernego gabinetu. Wszystkie pokoje miały okna na mały ogród, zajmujący przestrzeń między dwoma nowemi skrzydłami. Była to kwatera pięknie kwiatami zasadzona, a rośliny wysokie i gęsto szczepione, nie przepuszczały widoku z przeciwległych okien dwóch pawilonów. Pan Salcéde zamieszkał starą środkową część zamku w kształcie podkowy, a służba miała swoje pokoje na piętrach pawilonów. Ja mieszkałem na trzeciem piętrze tuż nad pokojami moich państwa. Szczegóły te choć nieco może rozwlekłe, konieczne są do dalszego toku opowiadania.
Mój pan podczas całej wycieczki naszej do Flamarande nie czuł się uspokojonym do zajęcia się swoimi interesami, sam więc polował, a mnie polecił abym go wyręczył. Jedno tylko poobjedzie poświęcił na obznajomienie mnie z wartością tych dóbr, w tym celu, abym przeglądnąwszy rachunki dzierżawy orzekł, czy raty wypłacane przez p. Michelin, nie były za niskie stosunkowo do wartości ziemi. Dzierżawca, człowiek bardzo przyzwoity polegał zupełnie na dziedzicznej prawości rodziny Flamarande i nie robił żadnych trudności w wydaniu mi księgi rachunkowej, którą wziąłem z sobą do Montesparre dla przejrzenia.
Zajęcie to zabrało mi bardzo wiele czasu, bo chociaż rachunki p. Michelin były do księgi z ścisłą dokładnością pozaciągane, jednak brak im było wszelkiego prawidła. Musiałem więc najprzód uporządkować