Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

sprzeciwiać i usługiwać mu z przyjemnością aby tylko być przy nim jak najdłużej.

LXIV.

Poszedłem za Rogerem na wieżę, ażeby mu przeszkodzić w zatrzymaniu Gastona na podwórzu. Młody hrabia tak był zajęty tym wieśniakiem, że bałem się jakiego zgubnego dla jego matki odkrycia. Pani Flamarande była na wieży z baronową i p. Ferras; Salcéde pożegnał się już z niemi. Pani prosiła mnie, żebym został w ich towarzystwie, co mi bardzo było na rękę, zwłaszcza że musiałem pilnować Rogera i wyjaśnić mu zaraz, gdyby mówiono o czem, czego nie mógł zrozumieć, nie znając historji brata. Mówiono o jutrzejszym wyjeździe do Motesparre. Roger sprzeciwiał się temu. Mówił że nie ma potrzeby spieszyć się z wyjazdem z tej ciekawej skały Flamarande, gdzie prawdopodobnie już więcej nie wróci.
— Nie tu życzę sobie umierać, bo kraj nadto smutny, a zamek przerażający jak romans Anny Radcliffe. Jednakowoż z tem wszystkiem — dodał — zajmuje mnie bardzo to miejsce, bo jest kolebką i grobem rodziny Flamarande. Przyjechałem tu w nocy i nie miałem jeszcze czasu rozpatrzeć się w około. Zostańmy tu jeszcze ze dwadzieścia cztery godzin, jeżeli nie czujesz się mamo nadto zmęczoną.
— Jestem zupełnie zdrową, odpowiedziała hrabina, która nie mogła się oprzeć nadziei zobaczenia Gastona.
Rozsądniejsza baronowa wyłajała Rogera:
— Wiesz dobrze, zepsute dziecko, że gdyby twoja matka leżała na kolcach, powiedziałaby ci, że spoczywa na różach, aby cię tylko zadowolnić; ale jakże możesz myśleć, żeby tu matce było wygodnie.
— Niech się przeniesie do mego pokoju w wielkim pawilonie — odrzekł Roger — to ciekawy an-