wrócił komunikację z moim pokojem, zajmowanym przez dawnych panów. —
Teraz pojąłem dla czego Ambroży tak uporczywie starał się o zamieszkanie na wieży. Przyszliśmy na miejsce, gdzie hrabina sama chciała przyświecać. — Jest tu przepaść, którą trzeba wyminąć. Pan Salcéde kazał ją wprawdzie ogrodzić, bojąc się przypadku ale łatwo uderzyć się o deski. Przypatrz się pan dobrze, gdzie jesteśmy może się to nam bardzo przydać. Podniesła w górę latarnię, i na lewo zobaczyłem dość głęboką jamę. Ambroży znalazł tam mnóstwo kości ludzkich, może ta grota była niegdyś teatrem wojny albo wiecznem jakiem więzieniem. Podania nic o niej nie wspominają, ale to przejście podług starych legend jest miejscem strasznem dla tutejszej ludności. —
Dalej otworzyłem z łatwością bramę dzielącą to tajemnicze przejście od kurytarza, w którym ja niegdyś tak długo się błąkałem.
Tu już przejście przestaje być tajemniczem zagadnęła znowu hrabina, odtąd należy ono wyłącznie do pana Salcéde; jesteśmy już na jego gruncie Chodźmy prędzej Karolu; nie ma tu już żadnych przeszkód, aż do wielkich dębowych drzwi. —
Gdyśmy przed drzwiami temi stanęli, hrabina zadzwoniła, drzwi natychmiast przed nami się rozwarły, a poziomy czworobok od salonu podniesiono do góry. Pan Salcéde spodziewając się Esperanca, mocno się zdziwił ujrzawszy nas.
— Mam z panem do pomówienia, rzekła hrabina, czy jesteś pan sam?
— Tak jest, odpowiedział, ale proszę wejść do mego pokoju, bo Esperance tu sypia, a mógłby przyjść wcześniej niż się go spodziewam.
Weszliśmy do znanego mi obszernego gabinetu, gdzie wszystko stało tak jak przed dwunastu laty. Przykro mi się zrobiło, a widok dużego dębowego
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/258
Ta strona została skorygowana.